🦍 Żeby Dwoje Chciało Na Raz
Klimat, ludzie i w ogóle wszystko robi w poprzek poprawie tego świata jakim z uporem godnym lepszej sprawy oddaje się 1 % procent populacji. Oczywiście…
Spotkałam swoją młodą przyjaciółkę. Naprawdę młodą, nie tylko relatywnie do mnie 🙂 Była zrozpaczona, na dnie i we łzach. Przyczyna stara jak ten świat: ma chłopaka i było fajnie, póki nie zaczęła nalegać na stały związek i dzieci; on tego nie chciał i starał się ją o tym poinformować jak najdelikatniej, ale przecież nie znaczy nie, bez względu na rodzaj użytych
Przy obecnej prędkości życia i pogonią za sukcesem, problemem jest także brak rozmów we dwoje. Żeby dwoje chciało na raz. Dla kobiet wiek, kiedy definitywnie zanika sprawność seksualna, praktycznie nie istnieje. W okresach zaburzeń hormonalnych ochota na łóżkowe tete - a - tete z pewnością zmaleje.
Pomijając jednak patologiczne skrajności (np. odkręcanie kontaktów i termostatów!), na ogół można się dogadać. A nawet trzeba. Wystarczy tylko chcieć. Niestety już wiek temu Tadeusz Boy-Żeleński słusznie zauważył: „Z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”. Co na to jaskółki?
Warzocha o 11 listopada: Zdarzyło się, jak się zdarzyło. Hennig-Kloska: Prezydent się zakiwał - RMF24.pl - „Wydaje mi się, że prezydent zachęcał do wzięcia udziału w marszu, bo
"Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz". Poniższe sposoby na pewno będą skutkować tym, że wasze uczucie po raz kolejny zapłonie nowym ogniem, ale stanie się tak tylko wtedy, jeśli oboje będziecie tego naprawdę chcieli i będziecie gotowi dalej pracować nad waszym związkiem.
Bohaterka żyje w świecie swoich fantazji i urojeń. Niestety w rzeczywistości fascynacja ta pozostaje nieodwzajemniona, co niesie ze sobą frustrację oraz rozczarowanie. Do uczucia nie da się nikogo zmusić. Cytując klasyka : „Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”.
Przyszła na nią taka chwilka. I myslała, czy to warto Było być taką upartą. Lecz tymczasem mu wychłódło, Bo już była stare pudło. Tak to ludzie trwonią lata, Że nie są jak brat dla brata. Z tym największy jest ambaras, Żeby dwoje chciało na raz. 2. Ernestynka (powieść obyczajowa) Druga znów była dziewczynka, A zwała się
Wiele zabawnych sformułowań, których pełno w Słówkach, weszło na stałe do naszego języka potocznego, choć czasem sami nie wiemy skąd wzięło się stwierdzenie typu: „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”. Wydanie, oparte na edycji z roku 1931, ukazuje się bez ingerencji redakcji – zachowano oryginalną
gb0F3G. Ten zgrabny dwuwiersz Boya-Żeleńskiego odnosi się wprawdzie do sfery szeroko pojętych relacji męsko-damskich i chyba tylko na siłę dałoby się doszukać w nim jakiś dalszych analogii. Niekiedy jest jednak tak, że „dwoje nie chce naraz” albo „chce dwoje naraz, ale nie mogą”. Podczas gdy pierwszy z tych przypadków da się zmienić siłą woli, to w drugiej konfiguracji nie jest już tak prosto, gdyż samo chcenie niewiele pomoże. Ipomimo tego, że z pozoru, „chcieć, a nie móc” jest gorsze od „móc, a nie chcieć”, to z perspektywy tego, o czym myślał Boy-Żeleński, czyli relacji męsko-damskich, procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa o wiele gorzej się mają w przypadku „nie-chcenia” (braku woli) niż w przypadku „nie-mocy” (braku możności). „Nie-chcenie” bowiem wiąże się zazwyczaj z rzeką wzajemnych złośliwości podczas procesu, „nie-możność” natomiast z brakiem argumentacji czyli brakiem materiału dowodowego. Ci, którzy przychodzą do kancelarii prawnej, to zazwyczaj „nie chcą już naraz” lub „nie mogą naraz”. Częściej jednak to pierwsze. Wprawny i sumienny prawnik-kanonista, który spotyka się u samego początku ze sprawą, zwraca na te niuanse uwagę, stawia stronie powodowej w tej kwestii odpowiednie pytania, ocenia z tej perspektywy stopień trudności procesu, współpracę ze stronami w celu precyzyjnego, chirurgicznego sposobu prowadzenia causy. I w wielu przypadkach bywa tak, że to co na początku wydawało się niemożliwe, kończy się pozytywnym wyrokiem, a to co wydawało się zależne tylko od ludzkiego chcenia, kończy się przegraną, bo zabrakło dobrej woli. Pacjent, który nie chce dać sobie pomóc, jest gorszy od tego, który nie potrafi tego zrobić, a chce. Kiedy myślę o sprawach, które wręcz wydawały się stuprocentowo wygrane, a zakończyły się fiaskiem, bo górę wzięła ludzka zawziętość i zasada „nieważne co i jak, ale ja mu/jej pokażę”, to na myśl przychodzi mi często powtarzany cytat mojego kolegi: „na świecie są dwie nieskończone rzeczy – Boże Miłosierdzie i ludzka głupota”. Zgadnijcie, która z tych rzeczywistości odnosi się do postawy „nie-chcenia”? „W tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz” – „chciało naraz”, a nie „mogło naraz” – o to chodziło poecie i o dziwo – o to samo chodzi w procesach o nieważność małżeństwa.
"Małżeństwo do poprawki" Michaela Englera w reż. Andrzeja Nejmana w Teatrze Kwadrat w Warszawie. Pisze Kama Pawlicka w Teatrze dla Wszystkich. fot. mat. teatru „Małżeństwo do poprawki” to romantyczna komedia Michaela Englera o miłosnych perypetiach pary z długoletnim stażem małżeńskim. On jest pisarzem kryminałów, które choć świetnie się sprzedają, nie zaspokajają wyższych ambicji autora. Thomas bowiem marzył o karierze poczytnego pisarza, wydającego książki z wyższej półki. Skończyło się jednak na masowej „produkcji” powieści z dreszczykiem, które zarobiły dla autora na tyle dużo, że stać go było na zakup luksusowego domu z polem golfowym i uzbieranie pokaźnej sumy na koncie. Vera, jego żona, zrezygnowała z pracy zawodowej, by skupić się na karierze męża. Niestety z dawnego uczucia, jakie łączyło parę, niewiele pozostało. Płomienne uczucie, jakim darzyli się na początku związku, dawno wygasło. Thomas i Vera nie potrafią już normalnie ze sobą rozmawiać, wciąż się kłócą, nie umieją znaleźć złotego środka, by się topi nudę, melancholię i kryzys wieku średniego w alkoholu, zmienia także dość często asystentki. Vera nie chce tak dłużej żyć, zatrudnia więc bezwzględną prawniczkę, przy pomocy której chce pozbawić męża majątku. Mąż z kolei wynajmuje przyjaciela-prawnika, by nie zostać bez kulminacyjnym jest nieszczęśliwy wypadek pana domu. Thomas zapada w śpiączkę, traci częściowo pamięć… i staje się zupełnie innym człowiekiem. Czułym, zakochanym w żonie, mężczyzną z duszą romantyka, który pamięta najlepsze lata ich związku, kiedy to mieli po 20 lat i marzyli nie o luksusach i wielkich pieniądzach, ale o byciu we jak to w komediach bywa, sztuka kończy się happy endem, którego Państwu nie zdradzę. Mogę tylko uchylić rąbka tajemnicy, że nawet nieprzyjemna, ostra jak brzytwa prawniczka pod wpływem ciasteczek z niespodzianką, a potem miłości, będzie nie do poznania.„Małżeństwo do poprawki” jest świetnym wyborem na miłe spędzenie wieczoru. To dobrze napisana sztuka, do tego wyreżyserowana z wdziękiem i lekkością. Bez dłużyzn i niepotrzebnych wątków. Akcja toczy się wartko, nie ma czasu, by się przez chwilę atutem są aktorzy: Paweł Małaszyński jako Thomas, Agnieszka Sienkiewicz jako Vera, Andrzej Andrzejewski jako przyjaciel domu i jednocześnie prawnik pisarza oraz Ilona Chojnowska w roli prawniczki, zatrudnionej w celu oskubania męża z fortuny. Cała czwórka gra lekko, stroniąc od przeciągania struny w stronę chęci nadmiernego rozbawiania widowni. Przeciwnie, żarty słowne podbijane są żartami sytuacyjnymi, ale wszystko jest w dobrym tonie i w dobrym komediowym sosie.
Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz... ... czyli o tym, jak dopasować buty i zaczęło się od butów, które wypatrzyłam w jednej z notek na blogu Diary of a Vintage Girl. Musiałam zdobyć podobne!Szczęśliwym trafem, kilka miesięcy wcześniej niemal identyczne butki kupiła moja mama. Drogą uczciwej wymiany (co oznacza, że tych butów już u mnie nie zobaczycie) weszłam w ich pełni szczęścia w stylu lat czterdziestych brakowało mi tylko pasujących rękawiczek. I oto są! Rodzice dobrze wiedzieli, czego potrzebuję i sprawili mi je w tak buty i rękawiczki wyglądają w zestawieniu ze skróconą niedawno sukienką, którą dostałam w prezencie od Studio2Deko: Leśno-Marchewkowa na Luli.
żeby dwoje chciało na raz